Prawomocny wyrok 3 lat więzienia za udział w napadzie na właściciela kantoru
Dwa lata temu zapadł prawomocny wyrok 3,5 roku więzienia wobec mężczyzny, który został zatrzymany i przyznał się do udziału w tym napadzie. Trzeciego z przestępców nie udało się do dziś ustalić.
Chodzi o wydarzenia, do których doszło w maju 2019 r. przy ul. Grażyny w Białymstoku. Napastnicy zaatakowali pokrzywdzonego gazem, pobili i zabrali plecak. W czasie szarpaniny i ucieczki część pieniędzy rozsypała się. W plecaku były złotówki, funty brytyjskie, dolary i ruble - według aktu oskarżenia - łącznie równowartość 130 tys. zł. Sporą część zrabowanych pieniędzy odnaleziono w dwóch mieszkaniach.
W pierwszym procesie przed Sądem Rejonowym w Białymstoku stanęły dwie osoby; trzeciego uczestnika napadu nie udało się śledczym ustalić. Jeden z oskarżonych w procesie przyznał się, przepraszał i wyraził skruchę, dobrowolnie zapłacił też pokrzywdzonemu 50 tys. zł. Ostatecznie został skazany na 3,5 roku więzienia, wobec drugiego z oskarżonych zapadł wyrok uniewinniający.
Sąd odwoławczy uniewinnienie jednak uchylił i w tym zakresie sąd rejonowy sprawą zajmował się jeszcze raz. Ten oskarżony od początku zaprzeczał, by brał udział w tym rozboju. Policja znalazła jednak przy nim kluczyki od wypożyczonego samochodu, którym napastnicy uciekli, w aucie były też jego odciski palców, a w domu miał czapkę taką, jak jeden ze sprawców.
W powtórnym procesie, przed rokiem sąd rejonowy nieprawomocnie skazał tego oskarżonego na 3 lata więzienia, ma on też - solidarnie z mężczyzną prawomocnie skazanym już wcześniej - zapłacić blisko 7 tys. zł w ramach obowiązku naprawienia szkody i 10 tys. zł zadośćuczynienia napadniętemu.
Apelacje złożył obrońca oskarżonego oraz pełnomocnik napadniętego. Pierwszy z nich chciał uniewinnienia, drugi - uznania przez sąd odwoławczy, że kwota skradziona w napadzie była wyższa. Obie te skargi sąd odwoławczy uznał jednak za bezzasadne i oddalił; wyrok uznał za prawidłowy.
Sędzia Przemysław Wasilewski mówił w ustnym uzasadnieniu, że dowody bez wątpliwości wskazują, iż ten mężczyzna pełnił w czasie napadu rolę kierowcy dwóch innych napastników. Wymienił kluczyki, charakterystyczną czapkę i pałki (mogły być użyte w napadzie) znalezione u niego oraz odciski palców w aucie, które było też - po napadzie - zaparkowane niedaleko miejsca zamieszkania tego mężczyzny.
"Linia obrony tego oskarżonego nie utrzymała się, została podważona przez prokuratora i w sposób nie budzący wątpliwości zostało wykazane, że był on jedną z osób, które wzięły udział w tym rozboju" - mówił sędzia.
Odnosząc się do apelacji obrońcy ocenił, że skupiała się ona jedynie na tych dowodach, które nie wskazywały na oskarżonego. Chodziło np. o zeznania naocznych świadków napadu, którzy nie wskazywali na tego oskarżonego. Jak jednak zaznaczył sędzia Wasilewski, było to wydarzenie gwałtowne, dynamiczne i krótkie, a świadkowie skupili uwagę na dwóch napastnikach atakujących, a nie na trzecim, który w pobliżu stał przy samochodzie.(PAP)
rof/ mark/